Wonder Woman 1984 film – zapoznaj się z recenzją filmu

Gal Gadot w drugim solowym filmie powraca jako Wonder Woman. Czy udało utrzymać się poziom pierwszej części? Koniecznie zapoznajmy się z recenzją Wonder Woman 1984 film. Na pewno nie pożałujesz tego.

O czym jest ten film?

Wonder Woman 1984 film zapowiada się naprawdę świetnie. Diana Prince nie może poradzić sobie po stracie swojego ukochanego Steve’a Trevora. Stroni raczej od innych ludzi, jak i także od życia towarzyskiego. Nie ma także przyjaciół. Stawia na samotność. Aby się oderwać od żałoby, skupia się na zwalczaniu w Waszyngtonie przestępczości. Podczas udaremnienia napadu na sklep jubilerki w centrum handlowym odkryty zostaje handel nielegalny antykami pochodzącymi ze starożytności. Jednym z nich jest pewnego rodzaju artefakt, który pozwala posiadaczowi swojego na spełnienie jednego życzenia. Osoba ta oczywiście będzie musiała zapłacić niemałą ceną za to. Chętnych poniesienia ofiary nie brakuje, a pośród ochotników jest znany biznesmen Max Lord.

Malutki zgrzyt

Za scenariusz drugiej części przygód solowych Wonder Woman odpowiadają: Dave Callaham, Patty Jenkins oraz świetnie znany fanom komiksów Geoff Johns, który czuwał najprawdopodobniej nad tym, aby historia pokazana w tym filmie miała korzenie w pierwowzorze graficznym.

Niestety pojawił się pewnego rodzaju zgrzyt. Niektóre rzeczy, jak chociażby nowe moce Diany, drażnią i są wyssane z palca. Mowa tutaj między innymi o umiejętności, która Wonder Woman pozwala czynić rzeczy całkiem niewidzialnymi. W latach osiemdziesiątych księżniczka amazonek miała samolot niewidzialny i scena z filmu nawiązuje właśnie do tego. Jednak to nie bohaterka sprawiała siłą woli, że samolot dowolny stawał się całkiem niewidzialny. Scena, w której się tak dzieje, jest dosyć kuriozalna i całkiem niepotrzebna. Na całe szczęście takich bzdur jest niewiele w tej produkcji.

Scenarzyści się bardzo starali o to, aby historia w filmie potrafiła zaskoczyć widza, który zna doskonale komiksy. I tak właśnie Max Lord nie jest taką samą postacią, co Maxwell Lord z Ligi Sprawiedliwości komiksowej. Nazwisko może to samo, ale jest to zupełnie inny człowiek, które się kieruje w życiu całkiem innymi priorytetami. Tutaj mamy do czynienia z bohaterem, który się wywodzi z biedy i najbardziej pragnie tego, aby być przez ludzi bardzo docenionym, a nie traktowanym niczym śmieć. Bardzo fajne jest to, że scenarzyści z niego nie zrobili typowego charakteru czarnego, a zastosowali podejście podobne jak do Adriana Toomesa, którego grał Michael Keaton. Zapraszamy do oglądania.